Na dobrej drodze: Mapa ponownego wejścia na orbitę Aeolus
Określenie dokładnego miejsca, w którym Aeolus ponownie wszedł w naszą atmosferę, nie jest łatwe, ponieważ nikt tam nie był. "... i właśnie tego chcieliśmy", wyjaśnia kierownik misji Tommaso Parrinello. "Celem tego pierwszego w swoim rodzaju wspomaganego ponownego wejścia było poprowadzenie Aeolusa na bezpieczną ścieżkę końcową, gdzie rozpadłby się w ziemskiej atmosferze jak najdalej od zamieszkałych regionów". Aeolus powrócił nad Antarktydę 28 lipca 2023 r. o godzinie 20:40-42 CEST. Dzięki przekształceniu naturalnego, niekontrolowanego powrotu Aeolusa w powrót wspomagany i wybraniu najlepszej orbity powrotu, już i tak bardzo małe ryzyko lądowania jakichkolwiek ocalałych fragmentów w pobliżu zaludnionych obszarów zmniejszyło się o kolejne 150 razy. W wyniku szczegółowej oceny przeprowadzonej przez Biuro ds. Kosmicznych Odpadów ESA, opartej na danych USSPACECOM i własnych danych ESA uzyskanych podczas ostatnich orbit Aeolusa, opracowano mapę przedstawiającą szacowane miejsce rozpadu Aeolusa w atmosferze i miejsce, w którym mogły spaść wszelkie ocalałe fragmenty. Technicznie możliwe były różne ścieżki, ale ostatecznym wyborem była orbita prowadząca Aeolusa w kierunku długiej ścieżki nad Atlantykiem, ponieważ dzięki temu Aeolus zszedł jak najdalej od zamieszkałych regionów podczas swojej ostatniej orbity wokół Ziemi. Ryzyko upadku odłamka na głowę jest trzykrotnie niższe niż w przypadku meteorytu. Jest to bardzo, bardzo mało prawdopodobne. Niemniej jednak ESA poważnie traktuje to ryzyko. Pierwsza ocena wykazała, że zespoły mogą obniżyć ryzyko o kolejne 42 razy, ale po przeanalizowaniu różnych "ścieżek naziemnych" zespoły stwierdziły, że mogą zrobić to jeszcze lepiej, ostatecznie dążąc do ścieżki, która obniży ryzyko o 150. Około godziny 18:40 (20:40 CEST) i przez około dwie minuty Aeolus stał się kulą ognia - tymczasową spadającą gwiazdą w atmosferze. Około 18:46 UTC (20:46 CEST) zaznaczono drugą lokalizację, w której ocalałe fragmenty mogły dotrzeć do ziemi. Ta ostateczna pozycja jest bardzo zbliżona do zamierzonej ostatecznej lokalizacji. Innymi słowy, pomimo poruszania się z prędkością około 7,5 km na sekundę i nieprzeznaczenia do lotu na tak niskich wysokościach, seria manewrów wykonanych przez kontrolę misji ESA, zaprojektowana przez ekspertów ds. dynamiki lotu ESA i nadzorowana przez Biuro Kosmicznych Odpadów Agencji, doprowadziła Aeolusa zaledwie kilka minut od miejsca, w którym zamierzali. Ostatnie chwile Aeolusa nie są ideałem, który można by powtórzyć dla nowych misji. Ale dla tych, którzy już są na orbicie, wystrzeleni przed wprowadzeniem obecnych wytycznych dotyczących ograniczania zanieczyszczeń, pokazuje, co jest możliwe, gdy podmioty kosmiczne robią "więcej i więcej". Być może nie da się tego powtórzyć w przypadku każdej misji już znajdującej się na orbicie, ale pokazuje, że możliwe i ważne jest, aby starać się robić nawet więcej, niż wymagają tego przepisy. "Przestrzeń kosmiczna jest ograniczona i współdzielona, a zatem zrównoważony rozwój przestrzeni kosmicznej musi być globalnym wysiłkiem" - wyjaśnia Holger Krag, szef programu bezpieczeństwa kosmicznego ESA. "Aby zapewnić loty kosmiczne w przyszłości, musimy znacznie poprawić sposób, w jaki projektujemy i obsługujemy dzisiejsze misje. W przypadku Aeolusa zdecydowaliśmy się wyjść daleko poza to, do czego Aeolus był zobowiązany. Mamy nadzieję, że działając jako wzór do naśladowania, możemy zachęcić inne podmioty w kosmosie do podobnego zapewnienia, że ich misje są realizowane w sposób zrównoważony".
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś artykuł! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.